(Powstaniec Wielkopolski: czasopismo poświęcone historji Powstania Wielkopolskiego 1918-19 w świetle osobistych wspomnień powstańców. Zamieszczone w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej pod adresem http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication?id=310330&tab=3)
„Powstaniec Wielkopolski” nr 3 z dnia 1 lutego 1937 r. – fragment
Jeden z naszych czytelników, który brał udział w oswobodzeniu Gniezna, przesłał nam poniższy list, który ze względu na jego ważną treść umieszczamy w całości.
Red.
Miłosław, dnia 12 1. 1937 r.
Do
Redakcji „Powstańca Wielkopolskiego”
Poznań
Wolnica nr. 1.
W związku z tym, że dzisiaj, po osiemnastu latach od chwili odzyskania niepodległości wiele rzeczy z owych czasów zostaje mylnie podanych, że mnoży się do nieskończoności ilość dowódców, przekraczającą liczbę ówczesnych powstańców, jak słusznie stwierdziła już Redakcja „Powstańca Wielkopolskiego”, koniecznością jest, by ci, którzy owe czasy przeżywali i mają je własną krwią w swym sercu zapisane, dbali o prawdę w ich podawaniu.
Przypadkowo wpadł mi w rękę nr 26/27 „Hasła Polski Zachodniej” z r. 1936, który w artykule p. t. „Fragment z oswobodzenia Gniezna” podaje:
„Dalej dowiedziałem się, że oddział powstańców ze Skwerencem, Włodarczykiem i Zygmuntem Stankowskim na czele wyruszył pod Zdziechowę”.
Ponieważ w oswobodzeniu Gniezna brałem osobiście udział, czuję się w obowiązku to sprostować. W dniu wyruszenia pod Zdziechowę otrzymałem rozkaz oczekiwania w miejscowości Pyszczynek, wraz z patrolem kawaleryjskim, na powrót delegacji, do której należeli: B. Kasprowicz, Wierbiński, por. Kitel i por. niem. Schwarzkopf, a która miała nawiązać pertraktacje z Niemcami. Oprócz tego miałem dać naszym placówkom rozkaz wycofania się do Gniezna. Jednakże dowódcy tychże tego nie wykonali i pozostali na swych miejscach. Do tego patrolu kawaleryjskiego należał również wyżej wymieniony Skwerenc, który wtedy dowódcą żadnego oddziału nie był.
Po zatrzymaniu się. oddziału w miejscowości Pyszczynek, Skwerenc bez rozkazu i zezwolenia z mej strony oddalił się od patrolu w kierunku na miejscowość Krzyszczewo i pomimo nawoływań z mej strony nie zatrzymał się. Do samego wieczora p. Skwerenca już nie ujrzałem.
Za miejscowością Pyszczynek na torze kolejowym natknąłem się na patrol kawaleryjski niemiecki w sile 4 koni. Patrol ten, ostrzelany silnie przez nasze po posterunki, znajdujące się na tym torze, został zmuszony do wycofania się. Zbierał on właśnie wiadomości o siłach powstańców i ich ugrupowaniu w zagrodzie Komorskiego.
Jakim cudownym sposobem p. Skwerenc, który jak już zaznaczyłem, dowódcą żadnego oddziału wtedy nie był, w tej niewoli się znalazł – nie wiem.
Po powrocie do koszar miałem z powodu samowolnego oddalenia się p. Skwerenca grube nieprzyjemności, gdyż dowódca koszar, p. Teodor Gruszczyński, liczył się z możliwością zdrady naszych sił i stanowisk. Mam nadzieję, że Redakcja „Powstańca Wielkopolskiego” zechce mi powyższe, jako stałemu abonentowi tegoż pisma, a również jako człowiekowi, który na te rzeczy własnymi oczyma patrzył, w swym czasopiśmie dla sprostowania umieścić.
Jakub Sikorski
były dowódca Kompanii Wartowniczej
w Gnieźnie w r. 1919.
u0022Powstaniec Wielkopolskiu0022 nr 3 z dnia 1 lutego 1937 r. – fragment