Stanisław Michalski (1895 – 1988)
Urodził się w Babinie w dniu 19.10.1895 jako syn Michała i Katarzyny Schön.
W dniu 1.01.1919 r. wstąpił ochotniczo do oddziału powstańczego. Brał udział w zebraniu w dniu 5.01.1919 r. w Strzałkowie z udziałem wzywającego do walki Alojzego Nowaka. Wyruszył z grupą ochotników 9.01.1919 r. do wrzesińskich koszar. W powstaniu wziął udział w składzie kompanii Beutlera i z nią przeszedł szlak bojowy z Wrześni do Szubina i terenów nadnoteckich. W kompanii Beutlera brał udział w akcji przy zdobywaniu pociągu pancernego pod Rynarzewem. W kompanii miał funkcję sekcyjnego. Po zakończeniu powstania służył nadal w W.P. do grudnia 1920.
Zdemobilizowany w stopniu sierżanta. Mieszkał w Strzałkowie przy ul. Szkolnej 14, a później w Słupcy. Z zawodu był kupcem. W życiu zawodowym zajmował się usługami blacharskimi i handlem materiałami budowlanymi.
W dniu 2.02.1922 r. wziął ślub z Kazimierą Zimniewicz pochodzącą z Wrześni.
Działacz kombatancki. Członek Związku Powstańców Wlkp. i ZBoWiD.
Zweryfikowany przez Zarząd Główny Związku Weteranów Powstań Narodowych RP 1914/19 w dniu 18.02.1937 r.
Był członkiem strzałkowskiego koła Związku Weteranów Powstań Narodowych R.P. od 10.06.1936. Awansowany na stopień podporucznika.
Odznaczony:
- Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski
- Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, uchwała Rady Państwa nr: 0/51 z dnia 26.02.1958 r.
Zmarł w Poznaniu w dniu 16.12.1988 r. Spoczywa w Poznaniu na Miłostowie.
Stanisław Michalski – Wspomnienia z Powstania Wielkopolskiego 1918-1919
Powstanie Wielkopolskie było ostatnim ogniwem walki o niepodległość, jaką toczył nasz naród w ciągu prawie 150 lat swej niewoli. Za mego pokolenia ziściły się marzenia naszych ojców i dziadów, którzy przez wiek cały opierali się zwycięsko Prusakom dążącym za wszelką cenę do wynarodowienia Polaków na ziemiach wcielonych przemocą do państwa pruskiego w czasie rozbiorów. My, Polacy z zaboru pruskiego, nie pogodziliśmy się z myślą, że polska jest dla nas stracona na zawsze. Uważaliśmy siebie za gospodarzy, a Niemców za intruzów, których trzeba będzie kiedyś, przy sprzyjających okolicznościach, z tych ziem wypędzić. Tymczasem jednak gdy wybuchła I wojna światowa, musieliśmy – jak nieraz już – przywdziać znienawidzone niemieckie mundury i przelewać krew za obcą sprawę. Wykrwawiały się poznańskie pułki na polach Flandrii i pod Verdun, walczył Polak w niemieckim mundurze przeciw swemu bratu w mundurze rosyjskim. Żadna z walczących stron nie podnosiła sprawy wolności Polski, bo było to bardzo nie na rękę zarówno państwom centralnym, jak i aliantom. Austriacy i Rosjanie dawali tylko niejasne obietnice, że po zwycięskiej dla nich wojnie połączą wszystkie ziemie polskie pod swoim berłem. Niemcy zapowiadali jedynie przejęcie ziem byłego Królestwa pod swój protektorat [cesarz Niemiec Wilhelm II i cesarz Austrii Franciszek Józef ogłosili 5.11.1916 r. swój zamiar odbudowy po wojnie państwa polskiego powiązanego z Niemcami i Austrią – akt 5 listopada 1916 r.]. O odłączeniu Poznańskiego, a tym bardziej Pomorza i Śląska od Rzeszy, nie było nawet mowy. Państwa zaś zachodnie przez długi czas milczały o sprawie polskiej, gdyż nie chciały drażnić swego sojusznika – carskiej Rosji. Dopiero klęska caratu w roku 1917 spowodowała wyniesienie sprawy polskiej na forum międzynarodowe, bowiem nowa władza w Rosji – bolszewicy – w sposób zdecydowany wypowiedziała się za niepodległa, zjednoczoną Polską [prezydent Stanów Zjednoczonych Woodrow Wilson przedstawił dopiero 8.01.1918 r. program pokojowy, dotyczący w trzynastym punkcie Polski: „Powinno być utworzone niepodległe Państwo Polskie, które powinno objąć ziemie zamieszkałe przez ludność bezspornie polską, mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza. Jego niezawisłość polityczna, gospodarcza oraz całość terytorialna winna być zagwarantowana układem międzynarodowym”].
Ale początkowo było rzeczą zupełnie niejasną, jakie terytorium ma obejmować to przyszłe niepodległe państwo polskie. Zwycięskie mocarstwa na ogół zgodnie przyznawały,że muszą wejść w jego obręb ziemie byłego Królestwa Kongresowego, z dodatkiem znacznej części zaboru austriackiego. W sprawie inkorporowania do Polski Poznańskiego, Śląska i Pomorza przez dłuższy czas uporczywie milczano. Zmęczeni wojną alianci zachodni [Ententa] nie chcieli drażnić Niemców i tym samym przedłużać ich oporu. Sprawę granic zachodnich Polski miał ustalić traktat pokojowy, a z góry wiadomo, że nie wypadłby on po myśli Polaków. W takiej sytuacji okazało się rzeczą konieczną, by Polacy z zaboru pruskiego sami zadecydowali o swym losie, by przejęli inicjatywę polityczną w swoje ręce i zmusili aliantów do liczenia się już z faktami dokonanymi. Okolicznością bardzo sprzyjającą był fakt, że w listopadzie 1918 r. wybuchła w Niemczech rewolucja. Cesarz Wilhelm uciekł do Holandii. Załamały się wszystkie fronty. Wojska rozbite na zachodzie zaczęły wycofywać się w nieładzie w głąb kraju. Tymczasem w całych Niemczech powstawały Rady Robotnicze i Żołnierskie, wśród których na terenie Wielkopolski było wielu Polaków. Ludność polska zrozumiała, że nadeszła właśnie dogodna okazja do przepędzenia prusaków z Wielkopolski. Mimo że na terenie zaboru pruskiego Niemcy twardo się jeszcze trzymali i nie dopuszczali do dezorganizacji armii i wojska, Polacy w Wielkopolsce, na Pomorzu i na Śląsku zaczęli się intensywnie przygotowywać do walki, gromadzić broń, potajemnie organizować.
Tak więc gdy 27 grudnia przybył do Poznania Ignacy Paderewski, grunt do powstania był już dobrze przygotowany. Represje hakatystów niemieckich w stosunku do ludności polskiej entuzjastycznie witającej wielkiego Polaka stały się przysłowiowa iskrą, która padła na beczkę prochu. Polacy błyskawicznie zaalarmowali swoje uzbrojone oddziały, zaczęli rozbrajać Niemców, zajmować urzędy, zdobywać szturmem stację kolejową, koszary i inne obiekty.
Wieść o wybuchu powstania w Poznaniu rozniosła się lotem błyskawicy po całej Wielkopolsce. We wszystkich miastach i miasteczkach odbywały się zebrania i wiece, na których spontanicznie wyrażano poparcie dla powstania. Takie zebranie odbyło się także w dniu 5 stycznia 1919 roku w mojej rodzinnej miejscowości – Strzałkowie pod Wrześnią. Pamiętam jak dziś płomienne przemówienie porucznika Alojzego Nowaka, który przedstawił zebranym cel i znaczenie powstania, apelując w gorących słowach o udzielenie poparcia walczącym. Na apel ten z obecnych na sali zgłosiło się do szeregów powstańczych około 30 ochotników, co jak na miejscowość liczącą tylko 2 tys. mieszkańców było liczbą niemałą. Większość ochotników miała za sobą służbę w wojsku pruskim.
W krótkim czasie uformował się oddział powstańczy, który opanował posterunek żandarmerii, zajął stację kolejową oraz pocztę, ustanowił Straż Ludową i rozbroił wartowników znajdującego się na terenie Strzałkowa obozu jeńców wojennych. 9 stycznia oddział strzałkowski ze śpiewem „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród” podążył koleją do Wrześni gdzie w zajętych właśnie przez Polaków koszarach wojskowych dokonywano rejestracji, formowania w oddziały i przezbrajania zgłaszających się zewsząd ochotników. Dnia następnego oddziały wrzesińskie przesunęły się do Gniezna, gdzie zaczęły się formować regularne kompanie i bataliony. Nasz strzałkowski oddział został wcielony do 4 Kompanii Poznańskiej [kompania zwana też między innymi Wrzesińsko-Nekielską, Nekielsko-Strzałkowską, Beutlera, 2 Kompanią Wrzesińską, dopiero w końcu powstania nazwana została 4. Kompanią Poznańską]. W tym samym jeszcze dniu, 10 stycznia, kompania nasza została skierowana na front północny w okolice Szubina [do Kcyni], gdzie już od kilku dni toczyły się zacięte boje. Przyjechaliśmy nocą do Kcyni i zaraz z pociągu dołączyliśmy do oddziałów frontowych, które dzień przedtem [dokładnie 8 stycznia] poniosły znaczne straty w walkach o Szubin, zmuszone będąc nawet odstąpić od tego miasta. Dowództwo nasze nie dało jednak za wygraną. Padł ponowny rozkaz zaatakowania Szubina. Naszą kompanię wieczorem 11 stycznia przesunięto w okolice Pińska, 4 kilometry od Szubina, i powierzono jej odcinek wypadowy na skraju lasu.
Około godziny 19 wieczorem [było to wcześniej, ale szybko zapadający zmierzch i mgła stwarzały wrażenie późniejszej godziny], na znak wystrzału armatniego, przystąpiliśmy do ataku na Szubin – jednocześnie z kilku stron – od strony Żnina, Kcyni i Pińska. Zacięta walka trwała do godziny 23. Tym razem zwycięstwo przypadło nam. Wzięliśmy szturmem Szubin, a zwłaszcza najważniejszy i zarazem najuporczywiej broniony punkt oporu – dworzec kolejowy [zaciekle broniony bo został jedyną drogą ewakuacyjną], zagarnęliśmy dużo jeńców i sporo broni. Straty po naszej stronie nie były tym razem duże – zaledwie kilkunastu zabitych i rannych. Poległych powstańców pochowaliśmy z honorami wojskowymi na cmentarzu w Szubinie.
W wyzwolonym Szubinie został utworzony sztab baonu, w skład którego wchodziło kilka kompanii powstańców. Rozpoczęła się regularna akcja wojenna z doskonale uzbrojonym Grenzschutz’em niemieckim. Przyszło staczać ciężkie boje o każdą wioskę, gdyż okolice te zamieszkane były przeważnie przez osadników niemieckich [pas nadnotecki zasiedlany był wcześniej za Fryderyka Wielkiego]. Do ostrych walk z nieprzyjacielem doszło pod Rynarzewem, Paterkiem, Brzóskami, Samoklęskami, Żurczynem i wielu innymi miejscowościami, których nazw już nie pamiętam.
Jednym z ważniejszych wydarzeń w działaniach wojennych naszej kompanii było zdobycie w lutym 1919 roku niemieckiego pociągu pancernego, który nazwaliśmy imieniem „Danuta”. Zdarzyło się to w czasie, gdy nasza kompania była rozlokowana w majątku Żurczyn – cztery kilometry od Rynarzewa. Naszym zadaniem było patrolowanie szosy i toru kolejowego od Rynarzewa w kierunku Bydgoszczy. Tam też dochodziło często do potyczek z Grenzschutz’em, którego oddziały urządzały raz po raz wypady z Bydgoszczy na dworzec kolejowy w Rynarzewie [stacja kolejowa o nazwie Zamość], podjeżdżając pociągiem pancernym i ostrzeliwując oddziały polskie.
Pewnej nocy udało się naszemu oddziałowi saperów zaminować odcinek toru kolejowego. Nad ranem spadł śnieg i pozacierał wszelkie ślady założonej miny. Niemcy nie spodziewali się zasadzki, wjechali w miejsce zaminowane i pociąg wyleciał w powietrze [dokładnie ostatni wagon]. Wywiązała się walka z niemiecką obsługą pociągu, w wyniku której nieprzyjaciel stracił kilku zabitych i rannych [duże straty były także po polskiej stronie]. Wzięliśmy kilkunastu jeńców i sporo broni. Pociąg został zdobyty, a następnie przybrany świerkiem i flagami narodowymi – odprowadzony triumfalnie do Szubina. Po usunięciu uszkodzeń brał nadal udział w walkach przeciw nieprzyjacielowi.
W dniu 17 stycznia 1919 r. ogłoszono pobór do wojska trzech roczników: 1897, 1898 i 1899. Jednostki powstańcze zaczęły się przekształcać w regularne oddziały wojskowe. W końcu stycznia 1919 r. siły zbrojne Wielkopolski z dwutysięcznego początkowo oddziału ochotników [wartość ta wydaje się być zaniżona, w samej Wrześni oddziały szacuje się na około 500 osób] urosły do pokaźnej już liczby 27 tysięcy żołnierzy i podoficerów oraz 193 oficerów. Szeregi wojskowe wzrastały z każdym dniem [szacuje się, że we Wrześni było to 1600 osób]. Ale też zagrożenie ze strony wroga bynajmniej nie malało. Wprawdzie w pierwszej połowie lutego oddziały polskie odrzuciły nieprzyjaciela za Noteć, jednakże od zachodu w rejonie Kargowej, Babimostu, Nowej Wsi i Wielichowa nastąpiło koncentryczne uderzenie silnych jednostek niemieckich sprowadzonych z głębi Niemiec. Prawie połowa oddziałów powstańczych została przerzucona w rejon jezior zbąszyńskich, gdzie po ciężkich walkach udało się zlokalizować linię frontu. Tymczasem Komisariat Naczelnej Rady Ludowej i Komitet Narodowy wymogły na koalicji zmuszenie Niemców do zaprzestania działań wojennych i podpisania rozejmu w Trewirze. Nastąpiło wytyczenie linii demarkacyjnej, która z pewnymi zmianami została zaakceptowana przez Traktat Wersalski jako granica państwowa odrodzonego Państwa Polskiego.
Udział grupy powstańców ze Strzałkowa jest tylko drobną cząstką wspólnego wysiłku zbrojnego całego społeczeństwa wielkopolskiego w walce z pruskim zaborcą, ale właśnie połączone wysiłki wszystkich Wielkopolan złożyło się na zwycięstwo naszej wspólnej sprawy, doprowadzając do wyzwolenia prastarej piastowskiej ziemi spod pruskiego jarzma. Chciałbym na koniec przytoczyć nazwiska pierwszych ochotników strzałkowskich, którzy w dniu 5 stycznia 1919 roku zgłosili się do oddziałów powstańczych. Niewielu ich zostało dzisiaj przy życiu. Niech przynajmniej w tym artykule zostanie jakiś trwalszy ślad po nich: Andrzej Banasik, Antoni Banaszak, Marian Drabiński, Mieczysław Fiszer, Sylwester Krajniak, Zygmunt Łęcki, Laskowski, Stanisław Michalski (autor niniejszych wspomnień), Hipolit Maciejewski, Czesław Maciejewski, Edmund Moellenbrock, Tadeusz Moellenbrock, Markiewicz, Paweł Pawela, Wiktor Pawela, Czesław Pałasik, Józef Pieszak, Wojciech Pniszek, Leon Stawniak, Julian Stawniak, Walenty Szmyt, Edmund Schoen, Szymankiewicz, Władysław Witoslawski, Stefan Zimniewicz. [szczegóły zamieszczono w książce Ziemia Strzałkowska w Powstaniu Wielkopolskim 1918-19 wydanie II, 2018 r.]
Nazwiska cytuję z pamięci. Zapomniałem niektórych imion, kilka nazwisk też już nie mogę sobie przypomnieć. Niech mi to wybaczą towarzysze broni. Wszystkich było nas było około 30.
Strzałkowo, powiat Słupca
ul. Szkolna 14
ppor. Stanisław Michalski
u003cstrongu003eu003cstrongu003eStanisław Michalski – Wspomnienia z Powstania Wielkopolskiego 1918-1919u003c/strongu003eu003c/strongu003e