Przybylski Sylwester

Sylwester Przybylski (1893-1970)

Urodził się 18 grudnia w Bukowcu (pow. nowotomyski) jako syn rolnika Stanisława i Apolonii Napierały. Po szkole powszechnej terminował w zawodzie kowalskim. W 1912 wyjechał w celach zarobkowych do Nadrenii i pracował w kopalni.

W 1914 został wcielony do armii pruskiej i walczył na froncie francuskim. Był dwukrotnie ranny.

Wstąpił 28.12.1918 ochotniczo do organizowanych w rejonie Opalenicy pod Poznaniem oddziałów powstańczych. Otrzymał zadanie zabezpieczenia ze swym oddziałem miejscowości Sątopy po jej opanowaniu. W dniach 04/05.01.1919 brał udział z bronią w ręku w walkach o Zbąszyń – Strzyżewo z kompanią opalenicką Klemczaka, a następnie w działaniach bojowych na odcinku Nowy Dwór – Zbąszyń – Łomnica do 20.02.1919.

W lutym 1919 stał się żołnierzem 13 Oddziału Karabinów Maszynowych w Poznaniu, a w kwietniu 1919 wcielono go do 10 pułku strzelców wielkopolskich (68 pp). We Wrześni służył w stopniu sierżanta zawodowego do 1939.

W kampanii wrześniowej walczył w składzie batalionu nadwyżek 68 pp i trafił do niewoli niemieckiej pod Lublinem. Podczas okupacji pracował przy rozbiórce cukrowni we Wrześni, gdzie później był dowódcą warty (klucznikiem).

Po wyzwoleniu pracował w administracji koszar aż do zajęcia ich przez wojska radzieckie, po czym podjął pracę w Starostwie Powiatowym w referacie wojskowym, kultury i później w referacie pracy i pomocy społecznej. Od 1954 pracował w krawieckiej spółdzielni ,,Wrześnianka”.

Odznaczony:

  • Brązowym Krzyżem Zasługi
  • Medalem 10-lecia Odzyskanej Niepodległości
  • Medalem Pamiątkowym za wojnę 1918-1921
  • Odznaką Pamiątkową „Orlęta”
  • Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, Uchwała Rady Państwa nr: 12.06-0.953 z dnia 1957-12-06.

Od 1949 r członek ZBoWiD Koło Września.

Był żonaty ze Stanisławą Kasperczak, z którą miał trzech synów. Mieszkał we Wrześni ul. Wiewiórowskiego 3.

Zmarł 5 grudnia 1970 we Wrześni. Pochowany został na cmentarzu parafialnym we Wrześni.


Relacja Sylwestra Przybylskiego z Wrześni z przebiegu akcji zbrojnej w Zbąszyniu w dniach 4 i 5 stycznia 1919 r.

Po zakończeniu I wojny światowej i moim powrocie z wojska niemieckiego w stopniu sierżanta do rodzinnej wioski Bukowiec, pow. Nowy Tomyśl, rozpoczęliśmy organizować Oddział Straży Ludowej dla tej wsi i najbliższej okolicy. Jego komendantem został kol. Stanisław Pięta. Inicjatorem i doradcą powstającej akcji wyzwoleńczej i obronnej był miejscowy proboszcz, ks. Stanisław Maciaszek.

Kiedy nadeszła do nas wieść o wybuchu powstania w Poznaniu 27.12.1918 r. byliśmy już gotowi do dalszej akcji uwolnienia się od pozostałych jeszcze na stanowiskach i urzędach funkcjonariuszy niemieckich. Rozpoczęliśmy od usuwania ich oraz zajęcia urzędów pocztowych, stacji kolejowych w Porażynie i Sątopach, obsadzając je siłami polskimi. Równocześnie spatrolowaliśmy w większym promieniu miejscowości i zabudowania, przeważnie zamieszkałe przez niemieckich kolonistów.

W dniach 4 i 5 stycznia zorganizowane zostało z ochotniczych oddziałów powstańczych, luźne uderzenie na sam Zbąszyń. Do grupy tej wchodziły oddziały ochotnicze z Opalenicy, Grodziska, Lwówka i Bukowca. Tego ostatniego sam byłem dowódcą. W ciągu dnia 4.1. została rozbrojona Obwodowa Komenda Uzupełnień w Nowym Tomyślu, przyczem zdobyliśmy bardzo nam do dalszych akcji potrzebnych kilka karabinów wz. 98 oraz większą ilość amunicji. Przy zapadającej nocy z 4/5.1. wyruszyliśmy z Nowego Tomyśla koleją do Chrośnicy, a stąd dalej pieszo na Nądnię, Przyprostynię, Nowy Dwór, ku Zbąszyniowi, okrążając jezioro zbąszyńskie od strony zachodniej. Około północy dotarliśmy do stacji towarowej przy przejeździe kolejowym. Tutaj natrafiliśmy na pierwszy posterunek wojska niemieckiego. Został on przez nas rozbity i wzięty do niewoli. Stąd posuwaliśmy się w dalszym marszu ku samej stacji kolejowej wzdłuż torów i ogromnej ilości nagromadzonych wagonów towarowych, stojących na torach.

Kiedy zaczęliśmy docierać do dworca osobowego, zauważyła nas niemiecka wojskowa obsada dworcowa i z miejsca skierowała na naszą grupę nadzwyczaj gwałtowny ogień z karabinów maszynowych, ręcznych oraz zostaliśmy zarzuceni z budynku stacyjnego, w którym oddział niemiecki się znajdował, nawałą granatów ręcznych. Prawie natychmiast zaczęły wokół dworca padać granaty i szrapnele baterii artylerii niemieckiej, umieszczonej w lasku w pobliżu dworca. Ta nawała ogniowa nie ustawała niczym ogniowi na froncie zach. Nie mogłem się dziwić, że grupa nasza straciła wtedy swoją zwartość. W przeważającej większości była to młodzież w wieku 16 – 18 lat, z ogniem i walką frontową w ogóle nie oswojona.

Dowódcy grupy, Klemczakowi, który był komendantem oddziału opalenickiego, brakowało również doświadczenia niezbędnego do organizowania większej, dość skomplikowanej akcji przeciwko zwartemu, dobrze wyposażonemu przeciwnikowi, który poza tym dysponował na pewno dobrym wywiadem i miał przewagę w dobrze przygotowanych stanowiskach.

Te braki nasze miał uzupełniać ogólny zapał, zawodzący jednak z konieczności w takich sytuacjach. W tym stanie rzeczy – dodając jeszcze, że ludzie nasi byli na ogół słabo uzbrojeni, a częściowo bez jakiejkolwiek broni, którą mieli dla siebie dopiero zdobyć – większość nie wytrzymałą morderczego ognia i zaczęła się grupkami wycofywać.

Ja sam, mając przy sobie mały, własny oddziałek ludzi młodych, dotarłem z nimi do samego budynku dworcowego. Peronami dostaliśmy się do poczekalni (pod tunelami). Tu zastaliśmy widok prawie nie do opisania. Mnóstwo ludzi cywilnych, podróżnych z bagażami, kobiety z dziećmi bądź wracających z kierunku Niemiec, bądź chcąc wyjeżdżać w kierunku Frankfurtu. Postacie ludzkie skulone od strachu chowały się pod stołami przed ogniem karabinowym i artyleryjskim. Urządzenia bufetu zdemolowano, meble częściowo połamano. Zbiorowisko tych ludzi zostało spowodowane zatrzymaniem pociągów z Niemiec ku Poznaniowi i odwrotnie. Ludzie poumieszczali się w poczekalni i wszystkich przyległych pomieszczeniach. W poczekalni byli prawie sami Polacy. Niemców załoga wojskowa dworca ulokowała w bezpieczniejszych miejscach.

Załoga niemiecka siedziała na piętrze, kierując stąd ogień na rejon stacji. Mimo usiłowań nie udało się mojemu oddziałowi, składającemu się z 5 osób, dotrzeć do piętra i zdobyć je. Nie mieliśmy żadnego granatu ręcznego, a tylko posiadanie granatów mogło dać właściwy skutek.

Gdy po dość długich usiłowaniach rozeznałem, że wysiłki nie mogą dać skutku, nakazałem wycofać się krok za krokiem z budynku, przez tunele na tyły, kierując się do lasku, z którego szedł ogień artylerii, dla zorientowania się w całokształcie sytuacji.

Powoli nadszedł pierwszy świt. Mogłem się wtedy zorientować, że cała grupa opuściła już stanowiska w nocy i zaniechano zdobycia dworca i miasta. Ogień niemiecki, chociaż słaby, trwał nadal. Raz po raz odpowiadaliśmy na niego ku stacji. W strzelaninie tej został ranny Franciszek Nowak (z mojego od działu), który pozostał na pobojowisku. Po wycofaniu się do Nowego Dworu i zorientowaniu się, że Nowak pozostał przy dworcu, wzięliśmy wóz, który zaopatrzony w białe prześcieradło, jako flagę, w pełnym biegu wyruszył po rannego. Udało się go zabrać spod słabego już wtedy ognia i odstawić do stacji kolejowej w Chrośnicy, a stąd do szpitala w Poznaniu.

Z oddziałem moim wyruszyłem w drogę powrotną do Chrośnicy i stąd po kilku godzinach pociągiem do naszej wsi. Zbąszynia nie udało się zdobyć przez zaskoczenie. […]

W kilka dni później, zdaje się 8 – 9.1. ponowione zostało natarcie na Zbąszyń przez większe już siły, ściągnięte z poza najbliższej okolicy, a potem zmagania przeszły w walki pozycyjne.

W tych czasach ubezpieczałem w tym rejonie tor kolejowy Zbąszyń – Poznań i jego okolice, a w walkach o sam Zbąszyń udziału nie brałem.

Ponieważ jako stary żołnierz nie mogłem usiedzieć w cichej wiosce przy stosunkowo małym zadaniu, zgłosiłem się do tworzących się regularnych oddziałów wojskowych, otrzymując przydział jako dowódca 13 Oddziału Karabinów Maszynowych w Poznaniu, a później do 10 Pułku Strzelców Wielkopolskich 768 pp. .

Sylwester Przybylski - zdjęcie z zakończenia kursu obsługi CKM w Poznaniu w 1919 r.
Sylwester Przybylski siedzi  w pierwszym rzędzie 7 od lewej.
(zdjęcie udostępnił Adam Banaszak)
Sylwester Przybylski – zdjęcie z zakończenia kursu obsługi CKM w Poznaniu w 1919 r. Sylwester Przybylski siedzi w pierwszym rzędzie 7 od lewej. (zdjęcie udostępnił Adam Banaszak)
Sylwester Przybylski
(zdjęcie udostępnił Adam Banaszak)
Sylwester Przybylski (zdjęcie udostępnił Adam Banaszak)
Sylwester Przybylski - Kompania Podoficerów 68.pp 10 Pułk Strzelców Wielkopolskich od 21.09.1927 do 03.05.1928
(zdjęcie udostępnił Adam Banaszak)
Sylwester Przybylski – Kompania Podoficerów 68.pp 10 Pułk Strzelców Wielkopolskich od 21.09.1927 do 03.05.1928 (zdjęcie udostępnił Adam Banaszak)
Sylwester Przybylski - 4. Kompania Podoficerów, Klasa B, 68 pp, od 03.12.1926 do 20.04.1927
(zdjęcie udostępnił Adam Banaszak)
Sylwester Przybylski – 4. Kompania Podoficerów, Klasa B, 68 pp, od 03.12.1926 do 20.04.1927 (zdjęcie udostępnił Adam Banaszak)
Sylwester Przybylski - cmentarz parafialny we Wrześni
(zdjęcie udostępnił Remigiusz Maćkowiak)
Sylwester Przybylski – cmentarz parafialny we Wrześni (zdjęcie udostępnił Remigiusz Maćkowiak)