Moellenbrock Edmund Marian

Edmund Marian Moellenbrock (1892 – 1977)

Urodził się w Dzierzążnie pow. Mogilno w dniu 7.11.1892 jako syn Józefa i Stanisławy z domu Tomaszewskiej. Ojciec jego, będąc z zawodu gorzelanym, pracował później w gorzelni majątku nekielskiego, gdzie w wyniku wypadku poniósł tragiczną śmierć. On sam otrzymał wykształcenie kupieckie w Berlinie.

Wcielony do armii pruskiej walczył na froncie zachodnim we Francji jako podoficer saperów.

Pod koniec grudnia 1918 r. wrócił do domu w Paruszewie. Po wybuchu Powstania Wlkp. wyjechał z braćmi do Poznania. 27.12.1918 r. brał udział pod dowództwem Stanisława Nogaja przy oczyszczaniu Poznania z wojska niemieckiego i opanowaniu poznańskiego dworca głównego. Po opanowaniu sytuacji w Poznaniu powrócił do Paruszewa. Stąd na wezwanie, wstąpił w ślad za swoimi braćmi do oddziału powstańczego we Wrześni, a wyekwipowany i zaopatrzony w broń i amunicję w Gnieźnie.

Edmund Marian Moellenbrock
Edmund Marian Moellenbrock
Edmund Moellenbrock na froncie I wojny światowej.
Edmund Moellenbrock na froncie I wojny światowej.

Został dowódcą I plutonu w kompanii Beutlera. Walczył o Szubin. Jego oddział zdobył dworzec szubiński, zabierając do niewoli 30 żołnierzy niemieckich i zdobywając 2 ckm, 1 lkm, broń i amunicję. W trakcie działań wojennych oddział zestrzeliwuje samolot niemiecki. W czasie drugiego ataku na Szubin w początkach lutego 1919 r. wycofał się z grupą powstańców do Kowalewa. Zachorował wtedy na szalejącą wówczas wśród powstańców grypę. Skutkiem jej nieleczenia stracił później słuch.

Na froncie nadnoteckim otrzymał wiadomość, że najmłodszy brat Józef zginął na froncie zachodnim. Przerwał pobyt na froncie i pojechał do Poznania, w celu zajęcia się pochówkiem.

Powrócił na placówkę w Samoklęskach, a później w Brzózkach. Walczył nad kanałem bydgoskim na odcinku Potulice – Łochowo. W końcu lutego 1919 r. w przeprowadzonym wypadzie na Łochowice nad Kanałem Bydgoskim zostaje ciężko ranny w lewą dłoń. Mimo rany, pozostał z podległym oddziałem, biorąc udział w walkach, nosząc rękę na pasku od chlebaka. Następnie został skierowany do szpitala w Szubinie.

W marcu 1919 r. służbowo skierowany do Szkoły Oficerskiej 2 Dywizji SW w Gnieźnie. Po ukończeniu odkomenderowany do 7 Kompanii 4 Pułku Strzelców Wielkopolskich (późniejszy 58 pp), a następnie do dowództwa DOK VII w Poznaniu. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia, zwolniony z wojska.

W latach 1929 – 1930 uruchomił w Poznaniu zakład opakowań aptecznych i mleczarskich oraz sklepy spożywcze.

Ożenił się z Władysławą z Golniewiczów.

W 1939 r. utracił cały majątek. Miał czworo dzieci: Teresę (zamężną Tomaszewską), Andrzeja, Urszulę (zamężną Grottel) i Danutę (zamężną Kaczmarek).

Po wojnie przeniósł się z rodziną do Środy. Prowadził działalność gospodarczą do emerytury.

Zmarł 11.04.1977 r. Spoczywa w grobowcu rodzinnym na cmentarzu średzkim.

Jako dowódca plutonu mianowany przez płk. Grudzielskiego sierżantem.

Został odznaczony Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, uchwała Rady Państwa nr: 0/1072 z dnia 11.11.1971 r.


Mój udział w walkach o Szubin w okresie Powstania Wielkopolskiego przy szczególnym uwzględnieniu walk o dworzec kolejowy w Szubinie.

„Pod koniec miesiąca grudnia 1918 roku, wróciwszy z frontu zachodniego we Francji jako podoficer saperów armii niemieckiej, znalazłem się w domu rodzicielskim w Paruszewie, pow. Września. Tam zastałem także dwóch swoich braci, którzy także co dopiero wrócili z tego frontu.

Dowiedziawszy się o walkach powstańczych w Poznaniu, udaliśmy się tam pod koniec grudnia 1918 r. Okazało się jednak, że walki o Poznań były zwycięsko zakończone, za czym wróciliśmy do Paruszewa, by odczekać dalszych wydarzeń politycznych. W kilka dni później, dowiedziawszy się o apelu ówczesnego pułkownika, Kazimierza Grudzielskiego, tworzenia oddziałów wojskowych, udałem się, zebrawszy kilku młodych ludzi z okolicy Paruszewa i Strzałkowa, do Gniezna, zgłaszając się w koszarach wojskowych, gdzie organizowano oddziały wojskowe. Nieco wcześniej brat mój Tadeusz, będący w stopniu sierżanta, udał się do Wrześni i z oddziałem Alojzego Nowaka wyjechał pod Szubin.

Brat mój Józef zaś udał się do oddziału mjr. Siudy na front zachodni, gdzie powierzono mu dowództwo kompanii piechoty, a gdzie później zginął na czele swej kompanii w walkach pod Wielkim Grójcem. Zebrani w Gnieźnie ochotnicy – powstańcy zostali zorganizowani w odpowiednich jednostkach wojskowych.

Ja wcielony zostałem do kompanii, którego dowódcą zamianowany został Beutler. Jako jego zastępca wyznaczony został starszy szeregowiec z b. armii niemieckiej, rzeźnik z zawodu, Franciszek Kowalczyk. Mnie zaś jako podoficerowi b. armii niemieckiej nadano stopień sierżanta i powierzono dowództwo I plutonu tej kompanii.

Wieczorem 10.01.1919 r. wszystkie w Gnieźnie zorganizowane oddziały zostały załadowane do pociągu i przewiezione do Kcyni. Po krótkim odpoczynku skierowani zostaliśmy drogą przez Malice, Suchoręcz, Słonawy w kierunku Szubina, opanowanego przez Niemców. Po kilkugodzinnym wypoczynku w Pińsku i otrzymaniu tam posiłku skierowani zostaliśmy marszem ubezpieczonym 11.01.1919 r. bezpośrednio do akcji bojowej na Szubin.

W chwili wymarszu panowała mgła. Jakkolwiek w chwili rozpoczęcia akcji było jeszcze względnie jasno, to na skutek tej mgły orientacja w terenie i utrzymywanie łączności z oddziałami, a nawet z kolegami w tyralierze stawało się coraz trudniejsze, aż wreszcie nieliczne tylko grupki powstańców zdołały utrzymać z sobą łączność i kierunek ataku.

Brak jakiejkolwiek mapy, brak wiadomości o rozlokowaniu się Niemców i ich linii obronnych zmuszał nas do samodzielnego działania w zależności od napotkanych przeszkód. Dodać należy, że również dla Niemców takie warunki atmosferyczne były wysoce niebezpieczne, ponieważ nie mogli oni orientować się w naszej sile ani też kierunku ataku. W tych warunkach byli oni zmuszeni do wycofywania się do punktów oporu w mieście…

tu fragment zamieszczony na stronie 107-110

…Taka jest prawda o zdobyciu dworca w Szubinie. Dowodem tego są nie tylko owi jeńcy niemieccy, ale zdobycie 2 ciężkich karabinów maszynowych, dwóch lekkich karabinów maszynowych i 50 karabinów ręcznych z dużą ilością amunicji, odstawionych przez nas Dowództwu. Ten pomyślny wynik walk o dworzec był nie tylko wynikiem faktów przypadkowych, jak na przykład zdobycie przeze mnie i kpr. Maciejewskiego lekkiego karabinu maszynowego na peryferii miasta, wycofaniem się pancerki, zaskoczeniem Niemców na dworcu, ale także tym, że dowódca szwadronu kawaleryjskiego, por. Ciążyński już uprzednio za dnia zaatakował ten pociąg, zmuszając go do wycofania się i podjęcia ponownego ataku dopiero w ciemności, co w konsekwencji złożyło się na szereg faktów, umożliwiających nam zdobycie dworca bez jakichkolwiek strat.

Dowódca kompanii Beutler nie interesował się zabezpieczeniem dworca, stanowiącego przecież istotny punkt oporu i obrony miasta przed ponownym atakiem, co przecież stanowiło poważne niebezpieczeństwo, zważywszy, że niezdyscyplinowani i niedostatecznie zorganizowani powstańcy rozeszli się po domach w przeświadczeniu dobrze spełnionego obowiązku i ostatecznego zwycięstwa. Z przyprowadzonego przezeń oddziału zatrzymałem około 25 ludzi i odpowiednio obstawiłem dworzec i wysunąłem posterunki. Nad ranem udałem się do miasta, by posilić się i nieco wypocząć, całą noc bowiem kierowałem akcją i byłem fizycznie zupełnie wyczerpany.

Muszę tutaj szczególnie mocno podkreślić, że przez obywateli miasta byłem serdecznie przyjmowany i ugoszczony z pełnym uznaniem odniesionego przez nas sukcesu. Następnie powróciłem na dworzec i dalszą pieczę nad dworcem powierzyłem porucznikowi Karlewiczowi, dowódcy jednej z kompanii biorącej udział w walkach o Szubin. Bez zamiaru uszczuplenia czyichkolwiek zasług, w szczególności dowódcy kompanii, muszę jednak stwierdzić, że nie dostrzegłem by ktokolwiek podjął zorganizowanie dalszej akcji. Zdając zaś sobie sprawę z tego, że zdobycie dworca i miasta nie stanowi jeszcze o ostatecznym zwycięstwie nad Grenzschutz’em, z własnej inicjatywy podjąłem dalsze kroki, zmierzające do zabezpieczenia miasta. Należało więc zbadać przedpole Szubina i dalszą okolicę, by stwierdzić, czy Niemcy nie przygotowują nowego ataku. Nie było to zadaniem łatwym.

Obiektywnie bowiem trzeba stwierdzić, że oddziały nasze po zdobyciu Szubina bardzo zmalały. Oddziały te składały się w dużej części z młodych ludzi, którzy nigdy karabinu w ręku nie mieli i powstanie uważali raczej za pewną przygodę, nie zdając sobie sprawy z trudu i niebezpieczeństwa. Nie były one więc należycie zdyscyplinowane i zorganizowane a powrót do domu nie sprowadzał dla nich żadnych ujemnych konsekwencji. W tej sytuacji trudno było obserwować ruchy Niemców, zagrażających odbiciem Szubina i opanowaniem okolicy. Zmuszało to nas do stałej czujności i częstych dalekich patroli, co przy zeszczupleniu stanu kompanii do ca 40 powstańców, przekraczało nasze możliwości, zważywszy, że inne kompanie skierowane zostały na inne odcinki frontu.

Zaznaczyć tutaj należy, że na jednym z takich patroli spostrzegliśmy samolot niemiecki. Samolot ten wzięliśmy pod ostrzał i udało się nam zestrzelić go. Zdobyliśmy go w stanie nieuszkodzonym, a pilota wzięliśmy do niewoli. Samolot został odstawiony do Poznania. Obawy nasze okazały się w pełni uzasadnione. Niemcy nie mogli zrezygnować z takiego punktu strategicznego, jakim był Szubin, a nadto nie mogli pogodzić się z poniesioną klęską. Tak więc kilka dni przed ponownym atakiem na miasto, gdzieś pod koniec stycznia 1919 roku, natknęliśmy się na silny oddział niemiecki i znaleźliśmy się w ogniu ich ciężkiego karabinu maszynowego a nawet polówki. Z tej opresji udało się nam jakoś szczęśliwie wydostać. Stwierdziliśmy jednak zamiary Niemców, mianowicie przygotowywanie ataku na Szubin.

Muszę tutaj dodać, że akcja Niemców wspierana była przez kolonistów niemieckich. Brali oni czynny udział w akcjach, działając najczęściej w ten sposób, że ostrzeliwali nas z ukrycia, czy to ze swych domostw, czy też jako współuczestnicy wojska. Ujęcie tych „strzelców spoza płotów” było trudne, ponieważ ukrywali oni broń przed ewentualną rewizją domów a nadto przede wszystkim dlatego, że trudno było stwierdzić skąd padały strzały. Dążąc do zapobieżenia tego rodzaju akcji partyzanckiej kolonistów niemieckich, zaaresztowałem około 30 podejrzanych osadników niemieckich z zamiarem odstawienia ich Komendzie Miasta w Szubinie.

Okazało się jednak, że Komenda Miasta zabierała się do opuszczenia miasta i udania się do Żnina. Konsekwencją takiej sytuacji było zwolnienie aresztowanych. Miasto zaś pozostało bez jakiejkolwiek władzy wojskowej, co nie było dla nas pomyślną wróżbą.

Z Szubina udałem się celem nawiązania kontaktu z nieprzyjacielskim oddziałem niemieckim do Szubińskiej Wsi. Sytuacja okazała się beznadziejna, oddział mój bowiem składał się z 8 powstańców a Niemcy zbliżali się z dużymi oddziałami z kierunku cmentarza katolickiego i z kierunku wsi Kołaczkowo. Oczywiste było, że z tak małym oddziałem przygodnie zebranych i niedoświadczonych wojaków o małej odporności psychicznej i małej samodzielności tak poważnym siłom przeciwstawić się nie mogliśmy. Z konieczności musieliśmy się ostrożnie wycofywać.

Ponieważ zaczęło się ściemniać udało się nam dotrzeć do miasta i stąd do Kowalewa, nie ponosząc żadnych strat. Tam ulokowałem się ze swoimi powstańcami w szkole. Wypoczynek ten był mi bardzo potrzebny, bo chory byłem na grypę, tak bardzo groźną po koniec I. wojny światowej. Przez trzy dni miałem wysoką temperaturę a niemożność racjonalnego leczenia spowodowała u mnie zupełną utratę słuchu. Konsekwencją tej grypy jest zupełna moja głuchota bez możności przywrócenia słuchu chociażby częściowo. W dodatku żaden aparat nie przynosi mi ulgi.

10 lutego otrzymałem wiadomość, że w walkach pod Babimostem dowodzący kompanią powstańczą brat mój Józef został ciężko ranny i następnie zmarł. Zmusiło mnie to do opuszczenia mego oddziału w celu zajęcia się pogrzebem i wzięcia w nim udziału.

Do oddziału swego powróciłem 12.02.1919 r.. Znajdował się on w Samoklęsku a nieco później przeniósł się do miejscowości Brzózki. W końcu lutego prowadziłem patrol na linii Potulice- Łochowo. Tutaj doszło do starcia z Niemcami, w którym ranny zostałem w lewą dłoń. To zniewoliło mnie do udania się do szpitala celem leczenia mej rany, jak i szwankującego zdrowia.

W marcu 1919 roku zostałem odkomenderowany do Szkoły Oficerskiej 2. Dywizji w Gnieźnie. Po pomyślnym zakończeniu kursu zostałem przydzielony do 7. Kompanii 58. Pułku Piechoty, a miesiąc później przeniesiony do D.O.K. w Poznaniu. Przyczyną mego przeniesienia do D.O.K. był mój zły stan zdrowia. Ponieważ dalsze moje leczenie nie dawało żadnych pomyślnych wyników, zostałem z wojska zwolniony.

Niniejsza moja relacja pomija mniej ważne wydarzenia i mój udział w nich, uważam bowiem, że nie miałyby one wpływu na ocenę walk powstańczych i biorących w nich udział uczestników powstania.

Przyczyną opisania mego udziału w Powstaniu Wielkopolskim jest „Opis walk o Szubin”, zredagowany przez Ciszaka w pracy wydanej w roku 1968 przez Front Jedności Narodu we Wrześni, ponieważ opis tych walk w odniesieniu do fragmentów, w których sam brałem udział, jest całkowicie niezgodny z prawdą i przypisuje zasługi osobom, nie mającym z nimi nic wspólnego, z pominięciem osób, przeze mnie wyżej wymienionych, a zasługujących jak najbardziej na uznanie i wyróżnienie.

Pragnę tutaj zaznaczyć, że na skutek mej głuchoty nie mogłem się nigdzie udzielać i współpracować w sprawie ustalenia przebiegu walk powstańczych, czy to dawniej w Związku Powstańców i Wojaków, czy też później w nowej organizacji, jaką jest Związek Bojowników o Wolność i Demokrację. Konsekwencją tego była możność pominięcia w opisach nie tylko mnie, ale także innych osób, zasługujących na wyróżnienie, dając jednocześnie możność innym osobom przypisanie sobie zasług nienależnych.

O wspomnianej książce Frontu Jedności Narodu we Wrześni dowiedziałem się przypadkowo przed niedawnym czasem. Zgodna z prawdą relacja zmusza mnie do skorygowania błędów i fałszów wyżej opisanych wydarzeń tak w imię prawdy historycznej, jako też z obowiązku koleżeńskiego w stosunku do uczestników tych walk dziś już nieżyjących i niemających możności upomnienia się o uczciwą i zgodną z prawdą relację o walkach, w których brali udział.”