Beutler Zdzisław

Zdzisław Beutler (20.12.1885 –1940) dowódca Kompanii Nekielskiej, dowódca III odcinka szubińskiego, porucznik

Gałąź wielkopolską katolickiej rodziny Beutler otworzył Friedrich, który miał syna Eduarda. Eduard Beutler (1839 – 1900) ożenił się w Książu Wlkp. z Ludwiką Luizą Noak. Z ich małżeństwa urodził się 19.11.1863 r. syn Bronisław, który został ojcem Zdzisława. Zdzisław urodził się w Jarocinie, jako syn ogrodnika, gospodarującego na gospodarstwie ogrodniczym w miejscowości Mchy koło Książa, później dzierżawcy majątku rolnego Wygoda, Bronisława Beutlera i Gabrieli z Zielewskich (ur.24.2.1862 r.), pochodzącej z Pogrzybowa pod Ostrowem Wlkp. Ukończył 4 klasy szkoły podstawowej w szkole miejskiej w Kępnie, 6 klas gimnazjum we Wschowie i 3– letnie studia rolnicze w Szkole Rolniczej w Bojanowie. Od 3.10.1903 do 18.09.1906 r. odbył służbę wojskową w pruskim Regimencie Królewskich Strzelców Konnych nr 1 w Poznaniu, ulica Augusty–Wiktorii (Grunwaldzka 24/26 –koszary przy ul. Bukowskiej), utworzonym w 1901 roku. Do wybuchu wojny gospodarował na gospodarstwie rolnym w Wygodzie, jak określano w „Nekielce pod lasem”.

Zmobilizowany z dniem 2.08.1914 r. do wojska niemieckiego, służył w 10 i 56 pułku artylerii lekkiej na frontach wschodnim i zachodnim. Pełnił służbę w taborach i uzyskał stopień plutonowego (wicewachmistrza) rezerwy. Zwolniony 18.11.1918 z wojska, w dniu 14.12.1918 r. powrócił do rodzinnego domu. Zaangażował się (posiadając najwyższy w okolicy stopień wojskowy), w tworzenie Straży Ludowej, a następnie Ochotniczej Kompanii Nekielskiej, której dowódcą został 2.01.1919 r.

W dniu 9.01.1919 r. wyruszył na wezwanie ppłk. Grudzielskiego z Kompanią Nekielską (do której we Wrześni i Gnieźnie przyłączono grupę strzałkowską) na front północny przez Wrześnię, Gniezno, Kcynię do Szubina. Został komendantem wojennym Szubina po jego wyzwoleniu od dnia 14.01.1919r. Wyróżnił się podczas walk w obronie Zalesia, walkach w okolicach Suchoręcza, Samoklęsk. Jego bohaterskie czyny opisał na łamach Kuriera Poznańskiego korespondent wojenny Jan Marweg.

Rozkazem dowództwa frontu północnego z dnia 31.01.1919 r. został przydzielony do pomocy dowodzącemu dwoma odcinkami frontu Tomaszewskiemu na odcinek III szubiński, faktycznie został dowódcą odcinka III (szubińskiego). Szubin pozostał kwaterą dowództwa obydwu odcinków (czyli II i III).

Będąc komendantem Szubina, powołał do życia szwadron jazdy, pełniący z początku funkcję żandarmerii polowej, przeformowany w połowie lutego 1919 r. na szwadron kawalerii.

Tak pisał o nim ksiądz z Rynarzewa Mieczysław Buławski:

„O podniesienie ducha na froncie dbał też drugi oficer, dzielny i kochany p. Beutler. Przyjeżdżał mianowicie raz po raz ze swą „kawalerją”. Tworzyło ją około 20 druhów na zarekwirowanych w Szubinie koniach. Pędzili po rynku w wyciągniętym galopie, na czele dowódca, komenderując potężnym choć mocno zachrypłym głosem, że się rozlegało daleko. A cóż dopiero, gdy kawalerja przeleciała galopem uliczkę szubińską! Jak dziarsko dudniły podkowy po krzywym bruku – a nam rosło serce!”

Po powstaniu pozostał do 1921 r. w Wojsku Polskim, w 3 batalionie 4 Pułku Strzelców Wielkopolskich (późniejszy 58pp), następnie rozkazem nr 4 202 dowództwa wojsk polskich b. zaboru pruskiego z dnia 27.07.1919 r. został przydzielony do 9 pułku Strzelców Wielkopolskich.

Dekretem nr 193 zamieszczonym w Tygodniku Urzędowym nr 37 z dnia 16.08.1919 r. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej mianował plutonowego Zdzisława Beutlera podporucznikiem i przyjął do Sił Zbrojnych Polskich w byłym zaborze pruskim. Będąc w szarży plutonowego, musiał zdać egzamin oficerski.

Dekretem Wodza Naczelnego L.2448 z dnia 25.11.1920 r. zatwierdzony został w stopniu porucznika z ważnością od dnia 1.04.1920 r.

67 pułk, to poprzednio 9 pułk Strzelców Wielkopolskich, sformowany 27.04.1919 r. z trzech batalionów z Poznania, Gniezna i Wągrowca, wchodził początkowo w skład 2 a później 3 Dywizji Strzelców Wlkp. Stacjonował po powrocie z frontu bolszewickiego w Jarocinie, Lesznie, Rawiczu, Kępnie, Brodnicy (od 19.10.21) i Toruniu (II batalion oraz batalion zapasowy).

Zdzisławowi Beutlerowi powierzono tam z dniem 6.09.1919 r. dowództwo taborów, na miejsce wyznaczonego poprzednio w dniu 6.06.1919 r. ppor. Antoniego Konkolewskiego. Do pułku tego skierowano kilku dowódców powstańczych walczących na obszarze Kcynia, Szubin, Nakło.

W składzie pułku uczestniczył w dalszym ciągu w walkach pod Nakłem oraz na froncie południowym pod Lesznem, Krotoszynem i Rawiczem.

W dniu 9.11.1919 r. w Krotoszynie prowadził defiladę wojskową z okazji wręczenia sztandaru, zdobywając powszechne uznanie. Wskutek choroby w dniu 31.07.1920 r. przeniesiony został do batalionu zapasowego 67 pułku jako dowódca kompanii.

Od 29.12.1920 r. został ponownie oficerem taborowym. Z dniem 24.09.1921 r. przeniesiony do rezerwy rozkazem L.1941.

W cywilu gospodarzył na roli w Zalasewie (wsi położonej na granicy Swarzędza w kierunku na Kórnik, będącej przedtem kolonią niemiecką). W 1926 i 1927 r. mieszkał w Pokrzywnie, niedaleko Krzesin i Zalasewa. Stąd na krótko przeprowadził się do Poznania (ul. Grobla).

W dniu 25.03.1930 r. został powołany przez średzkiego starostę powiatowego zastępcą przełożonego obszaru dworskiego majątku w Polwicy (miejscowość w pobliżu Zaniemyśla w kierunku na Środę, majątek ca 595 ha ogółem, z folwarkiem Luboniec, poprzednio należał między innymi do Niegolewskich i Kęszyckich). Przejściowo mieszkał w Poznaniu przy ul. Mostowej. Następnie był do dnia 12.07.1932 zastępcą przełożonego zespołu dworskiego w Strumianach, w pobliżu Kostrzyna.

Słynął z gościny w stosunku do swych byłych podwładnych, z chęcią służąc pomocą i dobrą radą.

Później przebywał w Wąsowie (powiat Nowy Tomyśl), gdzie w latach 1934 i 1935 pełnił funkcję wójta obwodu Wąsowo – późniejszej gminy Kuślin. Był członkiem Powiatowego Komitetu Niesienia Pomocy Ofiarom Powodzi, utworzonego 26.07.1934 r.

W 1938 r. brał udział w pracach komitetu na rzecz przekazania sztandaru kompanii nekielskiej do Muzeum Wojskowego w Poznaniu. Udzielał się też w organizacjach kombatanckich. Był członkiem Związku Weteranów Powstań Narodowych RP. w kole „Czwartaków” od 24.03.1934 r. W dniu 2.02.1938 r. został wybrany wiceprezesem Zarządu Związku Powstańców Wielkopolskich w Kole Swarzędz, po konsolidacji organizacji kombatanckich.

Należał do Związku Oficerów Rezerwy w kole poznańskim, przyjęty do niego 15.4.1923 r. z przydziałem wojskowym do 8 dyonu Żandarmerii w Grudziądzu.

Za udział w powstaniu wielkopolskim aresztowany przez Gestapo w końcu września 1939 r. i zesłany do obozu koncentracyjnego, gdzie został prawdopodobnie w połowie 1940 r. rozstrzelany.

Odznaczony: Krzyżem Walecznych w dniu 8.10.1921 r., rozkaz L.1982 oraz Medalem Niepodległości.


Wspomnienia – Kurier Średzki z 1935 r. nr 10, 15, 16: Krótki zarys działania oddziału nekielskiego (Zdzisław Beutler por. rez. b. dowódca 2 Kompanii Wrzesińskiej i komendant odcinka III (Szubin) w Pokrzywnie p. Krzesiny. Podług relacji złożonej w Ref. Hist. przy DOK VII Nr. 105).

Dnia 14 grudnia 1918 r. wróciłem jako zastępca oficera [uznano stopień plutonowego] z niemieckiej artylerii do Wygody pod Neklą, gdzie mój ojciec posiadał majątek. Z chwilą wybuchu powstania rozpocząłem organizować ochotnicze zastępy powstańcze, jednak wiele ludzi wyjechało samorzutnie do Poznania, Środy i Wrześni, aby wstąpić do formujących się oddziałów. W Nekli samej sformowałem 8 stycznia około 120 ludzi, pochodzących z Nekli i najbliższej okolicy i zostałem na rozkaz Poznania przydzielony do grupy Grudzielskiego, późniejszego pułkownika i dowódcy frontu północnego. Stawiwszy się do dyspozycji pułkownika Grudzielskiego, stanąłem z mym oddziałem dnia 9 stycznia we Wrześni. Około 80 powstańców było wyekwipowanych w broń, odebraną okolicznym kolonistom. We Wrześni spotkał oddział pułkownika Grudzielskiego, który go odprowadził do koszar. Tutaj znajdowało się dużo żołnierzy ze Strzałkowa, Wrześni, Miłosławia, Jarocina i Borzykowa, nad którymi objąłem komendę. Kompanię tę nazwano 2–gą Wrzesińską. Do nas przyłączył się Piotr Jarociński, przewodniczący Rady Żołnierzy z Wrześni oraz brat jego Kazimierz Jarociński. Sierżantem sztabowym był Franciszek Kowalczyk z Nekli, który mi oddał wiernie usługi przy formowaniu Kompanii Nekielskiej. Do kompanii tej należeli : Stanisław, Andrzej i Antoni Hadadowie, Czesław Wysocki, Marian Wysocki (ranny pod Szubinem) Ignacy Stachowiak, Wacław Zbierski, Stanisław Jóźwiak (Starczanowo), Stefan Brzeziński, Wiktor Majewski, Wojciech Wawrzyniak, Jóźwiak III, Piotrowski, Kowalewski (z Nekielki) [winno być Koralewski], Kleofas Tądrowski, Wojciech Jóźwiak (Kokoszki), Wacław Majewski i wielu innych, których nazwisk nie pamiętam. Rano dnia 11 stycznia [błąd, było to 10 stycznia] wyruszył cały oddział skombinowany na rozkaz pułkownika Grudzielskiego do Gniezna, a stamtąd pod dowództwem komendanta batalionu poznańskiego, którym był por. Śliwiński do Kcyni. Tu nas wyładowano i zakwaterowano. Moja kompania była zakwaterowana w Sądzie i u obywateli na tejże samej ulicy. Pociąg nasz składał się z 94 wagonów, które ciągnęły 3 lokomotywy. Na pierwszej lokomotywie siedzieli jeden kapral i szeregowcy z Nekli, na reszcie lokomotyw znajdowało się po trzech żołnierzy z nabitą bronią. Dowódcy oddziałów siedzieli w wagonach wspólnie ze swymi ludźmi.

W pociągu jechało:

  • jeden batalion pod dowództwem por. Śliwińskiego z Poznania
  • kompania por. Jana Tomaszewskiego z Poznania
  • kompania Karlewicza z Poznania
  • kompania Leona Kasprowiaka ze Środy
  • oddziały Zygmunta Kittla z Gniezna oraz
  • oddziały mojej kompanii z Nekli i Wrześni, Józefa Glesmanna, Jana Ciaciucha, Rogalskiego (obecnego burmistrza w Jarocinie) i Szalińskiego z Gniezna. Jechał też z nami lekarz dr Józef Lewandowski z Leszna. Prócz tego jechała z nami artyleria, którą dowodził Nieżychowski i konnica pod komendą Ciążyńskiego.

Dnia 12 stycznia [błąd, było to 11 stycznia] o godz. 4–tej rano stanęli wszyscy dowódcy kompanii z wyjątkiem por. Jana Tomaszewskiego, który wysiadł z oddziałem 180 ludzi w Damasławku, aby uderzyć na Żnin, do raportu przed dowódcą wyprawy por. Śliwińskim w Hotelu Roseck’a w Kcyni. Po wykonaniu rozkazów odbyła się o godz. 6–tej rano zbiórka wszystkich oddziałów. Było jeszcze ciemno i bardzo mglisto, ale pomimo porannej godziny ubrało się całe miasto w barwy narodo we. Po spożyciu śniadania, co przeciągnęło się do godziny 8–mej rano, nastąpił wymarsz w kierunku Szubina.

Zajęcie Pińska

Wszystkie oddziały udały się polnymi drogami w stronę Słonaw. W Słonawach otrzymała kompania wrzesińska rozkaz odmaszerowania w stronę Pińska, mając miejscowość tę zabezpieczyć baterią armat polowych ppor. Fenrycha, który nadjechał o godz. 10:30 i zajął pozycję ze wschodniej strony Pińska. Gdy się kompania rozeszła przed Pińskiem w tyralierę, zaraportowała czujka, wysłana naprzeciw, że koło parku majętności spostrzegła trzech jeźdźców niemieckich, których spłoszono, oddając na nich około 30 strzałów z lekkiego kulomiotu. Około godziny 11:30 zajęła kompania Pińsk. Od uciekinierów dowiedziano się, że oprócz 4 rannych innego wroga tam nie było. O godzinie 12–tej zjadła kompania obiad pod zabezpieczeniem plutonu Banaszaka, który od północy wschodu zbadał lasy, nie znajdując tam jednak nieprzyjaciela. Po obiedzie około godziny 1–szej zajechała bateria artylerii Fenrycha na pozycję, którą zajęła na polu, na wschód od drogi polnej, wiodącej z Pińska do szosy Kcynia – Szubin. Kompania wrzesińska zajęła pozycje na drodze Pińsk – Szubin, zabezpieczając artylerię. O godz. 14:30 przybył szef sztabu ppor. Paluch dając artylerii rozkaz do rozpoczęcia ognia. W dniu tym panowała ogromna mgła, tak że na 100 metrów nic nie było widać. Podług kompasu i kawałka mapy oddał ppor. Fenrych w kierunku Szubina mniej więcej 12 strzałów i otrzymał po upływie pół godziny odpowiedź artylerii niemieckiej, która znajdowała się około polnej drogi, wiodącej z Pińska do Szubina. Pociski niemieckie padały w stronę Pińska mniej więcej 50 m od lewego skrzydła baterii. Dwa z nich padły około 15 m poza kompanią. Niemcy strzelali dobrze, ale strat nam nie wyrządzili. Tymczasem opadła mgła.

Atak na Szubin

O godzinie 9:00 wieczorem ruszyła kompania wrzesińska do ataku, postępując drogą polną z Pińska do Szubina. Oddział prowadziłem sam. Przed miastem otrzymaliśmy ogień z kulomiotów od strony mleczarni zakładu poprawczego. Kompania rzuciła się do ataku i ostrzeliwując przez mniej więcej dwie minuty pozycje nieprzyjacielskie, zdobyliśmy je, awansując okopami, zdobywając 6 ciężkich kulomiotów 2 działa, 4 konie oraz dużo amunicji artyleryjskiej i karabinowej. Jeden kulomiot stał na balkonie mleczarni, ale zamilkł niebawem, bo obsługę unieszkodliwił strzelec Jóźwiak z Józefowa celnym ogniem. Następnie pomaszerowała kompania w sekcjach przed pocztę szubińską, gdzie znajdowała się już 6–ta kompania poznańska [prawdopodobnie kompania Filipiaka] i 2–ga kompania gnieźnieńska. Przybywszy na miejsce, zaraportowałem ppor. Śliwińskiemu o przebiegu akcji i dowiedziałem się, że całe miasto, oprócz dworca, znajduje się w naszym ręku.

Zdobycie dworca szubińskiego

Natychmiast więc, zgłosiwszy się ochotniczo do zajęcia dworca, wyruszyłem stamtąd, ustawiłem 6 ciężkich i 2 lekkie kulomioty w pozycję i dałem rozkaz, aby na dany sygnał rozpocząć równocześnie ogień na dworzec. Ostrzeliwanie trwało około 5 minut, po czym nastąpił atak. Zdobyliśmy tu w wagonach i pod wagonami 18 ciężkich kulomiotów i bardzo wiele amunicji. Do niewoli dostało się też przeszło 60 Niemców, którzy ukryli się w piwnicy na dworcu. Była to piechota niemiecka i marynarze oraz osoby cywilne, przeważnie kobiety – Polki, które przybyły z Bydgoszczy, a którym Niemcy nie pozwolili wyjść do miasta, aby ich nie zdradziły. Do piwnicy rzucono, ponieważ nieprzyjaciel się bronił, około 20 ręcznych granatów, skutkiem czego zostało tam 3 zabitych i 1 ciężko ranny, reszta się poddała.

Po wyprowadzeniu jeńców na dworzec i postawieniu przy nich silnego posterunku, nadjechał pociąg pancerny na odległość około 40 metrów, ostrzeliwując zabudowania i nasze wojsko. Nasi druhowie wskoczyli na lokomotywę pociągu i rzucali ręczne granaty, jednak bezskutecznie, bo pociąg odjechał pospiesznie w stronę Rynarzewa.

Po odjeździe pociągu obstawiłem dwoma plutonami kompanii wrzesińskiej dworzec, telefony i tor kolejowy, – trzecim plutonem odprowadziłem jeńców i wszystkich niemieckich kolejarzy do miasta.

Na moście na Gąsawce spotkałem ppor. Śliwińskiego, któremu zaraportowałem o naszym zwycięstwie.

Potyczka pod Szaradowem

Na 1 lutego 1919 zostałem zawezwany do sztabu frontu północnego, do Wągrowca, dokąd wyjechałem samochodem hr. Ignacego Mielżyńskiego, aby omówić z szefem sztabu ppor. Paluchem i ppłk Grudzielskim sytuację na III odcinku frontu, zdać sprawę z zapasów amunicji itd.

Podczas obiadu o godz. 12:30 zawiadomiono dowództwo frontu z odcinka szubińskiego, że Niemcy zajęli Rynarzewo i że uderzają bardzo wielką siłą na Szubin. W sztabie początkowo nie uwierzono tej wiadomości i konferowaliśmy spokojnie dalej. Dopiero, gdy o godzinie 4:00 po południu nadszedł dalszy raport, że Niemcy znajdują się tuż pod Szubinem i ostrzeliwują miasto, udałem się tam niezwłocznie. Przybywszy do Szubina, zastałem tu tylko Wojciecha Aniołę [podoficer kompanii poznańskiej] i mego ordynansa z końmi. Anioła mi zaraportował, że wojsko opuściło Szubin w popłochu. Wsiadłszy na konia, wyruszyłem szosą w stronę Kcyni, gdzie spotkałem kilku żołnierzy z mego oddziału. Tych zabrałem, udając się do majętności Zalesie. Rozdzieliłem ich na patrole, obsadzając jednym z nich szosę Szubin Kcynia, drugim dworzec kolejowy Pińsk, a resztę oddałem pod rozkazy ppor. Rogalskiemu (obecnie burmistrzowi Jarocina), który zakwaterował się w majętności Zalesie.

Sam udałem się do Kcyni i stąd telefonowałem do Wągrowca, do dowództwa frontu północnego o nadesłanie posiłków. Na drugi dzień, dnia 2–go lutego 1919 stanęła w Zalesiu kompania poznańska Sempińskiego oraz druga kompania średzka Kasprowiaka. Wracając z Kcyni do Zalesia, kazałem osiodłać innego konia i wyruszyłem w stronę Żnina na poszukiwanie innego oddziału. Podczas tego rekonesansu spotkałem się z kpt. Janem Tomaszewskim w Wąsoczu, jednak on mi również nie mógł udzielić żadnych informacji. O godzinie 4–tej rano, w dniu 3 lutego 1919 stanąłem ponownie w Zalesiu.

O godzinie 6:30 rano przybył do Zalesia szef sztabu Mieczysław Paluch, aby naradzić się nad przeprowadzeniem natarcia, na co jednak nie było czasu, bo Niemcy zaatakowali nas w sile jednego batalionu, zajęli Słonawy, Suchoręcz, Elizewo z zamiarem podejścia pod Kcynię. Nasze oddziały stały już z wrogiem w morderczej walce. Kasprowiak otrzymał rozkaz udania się pod Szczepice, ja zaś z kompanią Sempińskiego i artylerią polową pod dowództwem ppor. Kamińskiego pod Szaradowo, gdzie Niemcy zaatakowani spod Szczepic przez średzką kompanię Kasprowiaka i gnieźnieńską kompanię kulomiotów ppor. Krenza rzucili się do ucieczki, pozostawiając w naszym ręku kilka kulomiotów, dużo ręcznych karabinów, wóz sanitarny i kuchnię polową z końmi oraz większą ilość amunicji. Dzięki temu natarciu odparliśmy Niemców, rozbijając cały batalion, który stał się niezdolnym do dalszej walki, bo średzianie z kostrzyniakami odebrali im całą ich artylerię pod Szczepicami. Drugi batalion Heimatschutzu, który stał już na zachodnich peryferiach Kcyni, wycofał się również do Gromadna i później za Noteć.

Dnia 4 lutego 1919 odbyła się dalsza planowana ofensywa na Szubin i Rynarzewo, przy czym wyparliśmy Niemców aż poza linię Noteci, napędzając im takiego strachu, że odtąd już nie pokusili się ponownie nas zaatakować.

Tablica upamiętniająca powstańców wielkopolskich z Nekli i okolic (zdjęcie udostępnił Remigiusz Maćkowiak)
Tablica upamiętniająca powstańców wielkopolskich z Nekli i okolic (zdjęcie udostępnił Remigiusz Maćkowiak)